AktualnościReprezentacja młodzieżowa U-21
U-21: Polacy przed meczem z Portugalią. „Musimy wyjść jak na wojnę”
– Trafiliśmy na najsilniejszego rywala z możliwych, ale to nie są roboty. Stać nas na awans – mówią przed meczami barażowymi o awans do turnieju finałowego mistrzostw Europy UEFA EURO U21 2019 reprezentanci Polski. Drużyna Czesława Michniewicza zagra z Portugalią i choć teoretycznie nie jest faworytem tego starcia, w drużynie widać optymizm.
Polacy w grupie kwalifikacyjnej zajęli drugą pozycję, ustępując miejsca Danii. Biało-czerwoni nie przegrali żadnego z dziesięciu spotkań, w meczach ze zwycięzcą grupy wywalczyli cztery punkty, ale brzemienne w skutkach okazały się dwa remisy w meczach z Wyspami Owczymi. Zespół Czesława Michniewicza zagra więc w barażach, ale piłkarze podkreślają, że to po prostu kolejna przeszkoda do pokonania. – Naszym celem od początku był awans, a droga po prostu trochę się wydłużyła. Na pewno przed nami bardzo ciężkie mecze z Portugalczykami, ale nie patrzyłbym na to w ten sposób, że skoro nie potrafiliśmy pokonać ani razu Wysp Owczych, to w tych barażach nie mamy czego szukać – twierdzi Karol Świderski.
Napastnik Jagiellonii Białystok w ostatnich tygodniach imponuje skutecznością. 21-latek w dwóch ligowych meczach zdobył trzy bramki i ma nadzieję, że podobną dyspozycję utrzyma w reprezentacji. Jak jednak podkreśla, dla zespołu najważniejszy jest awans, a to, kto będzie strzelał gole, schodzi na dalszy plan. „Świder” zwraca uwagę na ogromne zasługi króla strzelców kwalifikacji Dawida Kownackiego, ale zauważa przy tym, że liczy się cały zespół. – Dawid dał nam wiele dobrego podczas tych eliminacji, ale reprezentacja to nie jest jeden piłkarz. Fajnie, że został najskuteczniejszym strzelcem, ale na ten wynik pracował cały zespół. Poza tym , to byłoby zbyt proste i dla nas, ale i dla przeciwników. Oczywiście liczymy na to, że będzie miał tego nosa do goli także podczas najbliższej przerwy na reprezentację, ale przydałoby się, żeby ktoś jeszcze wykazał się tym instynktem kilera. Może Świderski, a może Tomczyk lub Zawada? A może z dystansu odpali coś Żurkowski? Fajnie by było, ale najważniejsze, żebyśmy awansowali. Jeśli uda się znaleźć w dogodnej sytuacji, to noga nikomu z nas nie zadrży. Jeśli jednak będę widział, że ktoś ma lepszą pozycję, to z pewnością zamienię bramkę na asystę – twierdzi napastnik młodzieżowej reprezentacji Polski.
O tym, że liczy się przede wszystkim drużyna, przekonuje także Konrad Michalak. Skrzydłowy występujący od początku tego sezonu w Lechii Gdańsk w kwalifikacjach strzelił trzy gole, dorzucając do tego tyle samo asyst. – Zagrałem w siedmiu meczach, czyli prawie w każdym miałem jakąś liczbę, dałem jakiś konkret drużynie. Czy wchodziłem z ławki, czy grałem od początku, starałem się tak samo. Mam nadzieję, że dołożyłem cegiełkę do tego drugiego miejsca w grupie. Ale nie o indywidualne statystyki przecież chodzi, a o zespół, w którym jeden za drugiego wskoczy w ogień – zaznacza. – Stanowimy taką zgraną paczkę. Od pierwszego zgrupowania pojawiają się praktycznie te same twarze, trzon drużyny się nie zmienia. Bardzo dobrze się znamy, co pokazaliśmy z Danią. Wywalczyliśmy z nimi cztery punkty, choć nie byliśmy faworytem. Pokazaliśmy naszą siłę – dodaje Michalak.
Właśnie wspomniane mecze z Danią – wygrany 3:1 oraz zremisowany 1:1 – dodały na pewno biało-czerwonym sporo pewności siebie. Teoretycznie był to bowiem rywal silniejszy, ale Polacy udowodnili, że stać ich na wiele. – Pokazaliśmy w tych meczach, że potrafimy grać i postawić się silnym rywalom. Ja jestem takim zawodnikiem, który lubi trochę podowiadywać się o przeciwnikach. W jakich grają drużynach klubowych, jak to wygląda na „papierze”. Nie wydaje mi się, że Dania jest słabsza od Portugalii. Powiem więcej, jest może nawet lepsza. Patrząc na to, w jakich klubach grają Duńczycy, czy to w Anglii, Serie A czy w Bundeslidze, to również mówimy o bardzo trudnym przeciwniku. Nazwiska naszych najbliższych rywali robią wrażenie, ale wiadomo, jak to w przypadku młodych zawodników jest. Kilku gra na Wyspach Brytyjskich, ale większość występuje w Portugalii. I jak ktoś jest z Benfiki, to już się o nim mówi, że jest lepszy niż chłopak z ligi polskiej. Nie wiadomo jednak, czy jest rzeczywiście aż na tyle lepszy, przecież też gra „tylko” w rodzimej lidze. Ci chłopcy mają tyle samo lat, grają w piłkę tak, jak my. Dlatego uważam, że wszystko jest w naszych nogach, rękach i głowach. Jeżeli Rumunia czy Bośnia i Hercegowina była w stanie powalczyć z Portugalią jak równy z równym, to czemu nie Polska? Stać nas na awans – mówi z pewnością Maciej Ambrosiewicz, pomocnik młodzieżowej reprezentacji naszego kraju. Wtóruje mu Konrad Michalak. – Myślę, że po części mecze z Danią mogą być dla nas pewną wskazówką. Spodziewam się jednak, że Portugalia zagra zupełnie inaczej. Jeśli każdy z nas zostawi zdrowie na boisku, to jestem przekonany, że nawiążemy walkę. Dlatego tak ważna jest nasza grupowa siła. Musimy czuć swoje wsparcie, i od tych na boisku i od tych z ławki. W tej drużynie nikt na nikogo się nie obraża, każdy zasuwa ile może. Zbudowaliśmy rodzinną atmosferę. I to przekłada się na wyniki. Jako jedyni w grupie nie przegraliśmy meczu. To też o czymś świadczy – zauważa.
Nie da się jednak ukryć, że poprzeczka jest zawieszona wysoko. Za faworyta dwumeczu powszechnie uważana jest Portugalia. Choć w grupie piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego musieli uznać wyższość Rumunii, ich kadra, a także skuteczność w ofensywie mogą robić spore wrażenie. Polacy jednak nie zamierzają się na to oglądać. – Dobrze, niech tak będzie, że Portugalia to faworyt. Dla nas to dodatkowa motywacja, aby pokazać wszystkim, że się pomylili w swojej ocenie. Oczywiście, nikt z nas nie może zagwarantować sukcesu, ale na boisko wyjdziemy walczyć jak równy z równym. Też mamy swoje walory, które będziemy chcieli zaprezentować – przekonuje Karol Świderski. – Poza tym , może nie taki ten diabeł straszy, jak go niektórzy malują. Skoro Portugalczycy również są zmuszeni do gry w barażach, a w grupie wyprzedzili ich Rumuni, to dlaczego mielibyśmy przed meczem zakładać, że jesteśmy gorsi? Wiemy , jaka jest stawka tych dwóch najbliższych meczów i jaki mamy cel. Na pewno zrobimy wszystko, żeby go zrealizować – dodaje napastnik Jagiellonii.
Mimo pewności siebie, biało-czerwoni doskonale wiedzą, z jak klasowym rywalem przyjdzie im się zmierzyć. – Nie ma co się oszukiwać: moim zdaniem dostaliśmy najmocniejszego rywala z całej stawki drużyn uczestniczących w barażach. Wystarczy spojrzeć w jakich klubach grają Portugalczycy, ile są warci. Zresztą sama nazwa Portugalia już wiele mówi. Przed meczem nikt jeszcze nigdy nie wygrał, dlatego trzeba walczyć. Na pewno trener Michniewicz dobrze nas przygotuje do tego dwumeczu. On zawsze dokonuje szczegółowej analizy każdego rywala – podkreśla Konrad Michalak. – Dostawaliśmy w ostatnich dniach na „Whatsappie” dużo informacji na temat tego rywala od Czesława Michniewicza. Trener założył taką specjalną grupę, gdzie wrzuca nam dane na temat poszczególnych zawodników i codziennie tam troszkę tych wiadomości o Portugalii przyjmujemy – dodaje Paweł Bochniewicz.
Pierwszy mecz biało-czerwoni rozegrają 16 listopada o 18:00 w Zabrzu. Tam jeszcze w tych kwalifikacjach nie grali. Wcześniej w roli gospodarza Polacy grali w Łodzi (Finlandia), Gdyni (Dania, Gruzja), Lublinie (Litwa) oraz Lubinie (Wyspy Owcze). Tym razem zagrają na Śląsku. – Trener Czesław Michniewicz chciał grać na stadionie, na który przyjdą kibice. Zaproponowaliśmy obiekt na Roosevelta, bo Górnik ma jednych z najlepszych, jeżeli nie najlepszych kibiców w Polsce. Wydaje mi się, że frekwencja w Zabrzu będzie wyższa niż w Gdyni czy w Łodzi, gdzie wcześniej graliśmy. Wierzymy, że fani nam pomogą w awansie do finałów mistrzostw Europy – mówi występujący na co dzień w barwach Górnika Paweł Bochniewicz. Wtóruje mu klubowy kolega, Maciej Ambrosiewicz. – Najważniejsze, by kibice nas wsparli, bo pomoc z trybun to bardzo ważna rzecz. Po sobie i kolegach z Górnika wiem, jak czasem to wiele daje. Gdy na stadion przychodzi dużo ludzi, od razu lepiej się gra. Mamy nadzieję, że teraz będzie tak samo i kibice nam pomogą – dodaje. A obaj są zgodni w jeszcze jednej kwestii – że nasz zespół stać na zwycięstwo. – To nie są roboty. Oczywiście, wielu zawodników jest bardzo dobrze wyszkolonych technicznie, kilku występuje za granicą. Generalnie w Portugalii potrafią grać w piłkę, ale my się ich nie boimy. Stracili punkty w eliminacjach, nie zajęli pierwszego miejsca w grupie, więc są do ogrania. Zrobimy wszystko, by swoje zadanie wykonać i pojechać na mistrzostwa Europy – zaznacza Bochniewicz. – Jeżeli w barażach zagramy tak, jak z Danią, to jesteśmy w stanie ich przejść – dodaje Ambrosiewicz. – Musimy wyjść na Portugalię jak na wojnę, dać z siebie 100 procent. A przy tym wierzyć, że jesteśmy ich w stanie pokonać – kończy Konrad Michalak.