AktualnościReprezentacja młodzieżowa U-21
Nowe rozdanie w młodzieżówce. Pierwszy test – Gruzja
Kurz po nieudanych czerwcowych mistrzostwach Europy już opadł, a do pracy zabrała się – trzymając się tej trenerskiej terminologii – nowa „miotła”, w osobie Czesława Michniewicza. Misja EURO 2019 właśnie się rozpoczyna, a my z bliska obserwujemy zmiany, jakie zaszły w reprezentacji U-21. Począwszy od sztabu szkoleniowego, po zawodników czy technologię wykorzystywaną w treningach.
Bazą naszej kadry podczas pierwszego zgrupowania był Hotel Remes w Opalenicy, miejsce dobrze znane nawet Cristiano Ronaldo, który gościł tu z reprezentacją Portugalii w 2012 roku. Zawodnicy, podobnie jak i piłkarze z kadry trenera Adama Nawałki, zameldowali się tu w poniedziałek. Spośród powołanych na pierwszych zajęciach brakowało tylko Bartłomieja Drągowskiego, który trasę z Florencji do Wielkopolski ukończył dopiero późnym wieczorem. Pozostałych 23 zawodników rozpoczęło treningi na pełnych obrotach, ukazując przy okazji ciekawą mieszankę personalną. Z jednej strony mogliśmy zobaczyć twarze dobrze znane z poprzedniej młodzieżówki: Adama Buksę, Bartosza Kapustkę i Dawida Kownackiego, a z drugiej totalnych nowicjuszy na zgrupowaniu kadry: Tomasza Loskę, Kamila Pestkę czy Szymona Żurkowskiego.
– Ja już kiedyś dostałem powołanie do kadry – mówił Tomasz Loska, który od początku sezonu zbiera bardzo przyzwoite recenzje za występy w Górniku Zabrze. – Z tym, że była to kadra Śląska i to w dodatku amatorów – dodał po chwili z uśmiechem, który praktycznie nie opuszcza jego twarzy.
Do kwestii personalnych szybko odniósł się też sam trener. Już podczas pierwszej odprawy zakomunikował piłkarzom jasno: – Z kadrą nikt nie ma podpisanego kontraktu, więc jeżeli ktoś jest leniem i nie chce pracować, to długo tu miejsca nie zagrzeje. Pamiętajcie też, że każdy sam może powołać się do tej reprezentacji. Trzeba po prostu dać pozytywny sygnał na boisku. Kamil, co robiłeś rok temu o tej porze? – zapytał trener, zwracając się w kierunku debiutującego na zgrupowaniu Kamila Pestki.
– Nie wiem, pewnie oglądałem telewizję.
– No widzisz, a teraz jesteś w reprezentacji Polski. Drogę do kadry czasami można pokonać naprawdę bardzo szybko – odpowiedział trener, chwaląc rozwój Loski, Żurkowskiego i Pestki, o których do niedawna słyszeli tyko nieliczni.
DRONY
Te pięć liter w śródtytule, to nie tylko nazwa ostatniego albumu braci Waglewskich, ale i coś, co wyróżnia nowy sztab na tle innych szkoleniowców w naszym kraju. Na zachodzie to obrazek dość powszechny, u nas jednak to wciąż duża ciekawostka Z dronów regularnie korzystają Maurizio Sarri w Napoli czy Marco Giampaolo w Sampdorii, u którego Michniewicz gościł w lipcu, obserwując aklimatyzację Dawida Kownackiego w drużynie z Genui.
W reprezentacji do lat 21 dronami zajmuje się Kamil Potrykus, który w trakcie każdego treningu nagrywa wideo w dwóch perspektywach: pionowej i poziomej, co później ułatwia zawodnikom i sztabowi doskonalenie współpracy w poszczególnych formacjach. Podobnie wyglądało to zresztą już w Pogoni Szczecin i w Termalice Bruk Bet Nieciecza, gdzie wcześniej obaj panowie razem pracowali.
Ale to nie jedyna nowinka techniczna. Oprócz tradycyjnych spotkań poświęconych na analizę gry rywala czy na szlifowanie taktyki własnego zespołu, każdy z zawodników ma dostęp do iPada, na którym w dowolnym momencie może przypomnieć sobie odpalając aplikację: w jaki sposób grają rywale (np. jak budują atak pozycyjny, jak wykonują stałe fragmenty gry, jak poruszają się na boisku zawodnicy na poszczególnych pozycjach) oraz analogicznie – w jaki sposób to my mamy realizować swój plan taktyczny z Gruzją. Co ciekawe, pozostałe funkcje na iPadach zostały poblokowane, tak by miały one zastosowanie wyłącznie w tym jednym, poszerzającym wiedzę celu.
PODZIAŁ RÓL
Od kilku tygodni wiadomym było, kto w nowej reprezentacji Michniewicza będzie pełnił funkcję kapitana. Wybór trenera padł na Dawida Kownackiego, który spośród wszystkich zawodników ma największe doświadczenie zarówno reprezentacyjne, jak i ligowe. Na jego zastępców zostali wybrani: Bartłomiej Drągowski oraz, i tu mała niespodzianka, Szymon Żurkowski, który zanotował fantastyczne wejście do Ekstraklasy.
Podczas pierwszej odprawy rozdzielone zostały także numery na koszulkach. „9” wziął kapitan, „1” jego zastępca, a na pytanie trenera: „Kto chce grać z „10”?” – w górę wystrzeliła ręka tylko jednego zawodnika – Sebastiana Szymańskiego. I to właśnie zawodnik Legii Warszawa będzie w dużym stopniu odpowiedzialny za kreowanie gry w nowej reprezentacji. Mimo skromnych warunków fizycznych i młodego wieku, już po kilku treningach starsi koledzy, którzy wcześniej nie mieli okazji grać z Sebastianem, byli pod wrażeniem jego umiejętności. Duży piłkarski potencjał pokazał w Opalenicy także rówieśnik Szymańskiego i zarazem kolega z pokoju – David Kopacz, który także może siąść za „kierownicą” zespołu Czesława Michniewicza.
Obraz przygotowań do meczu z Gruzją nie jest jednak idealny. I to z kilku powodów. Po pierwsze – kontuzje. Krystian Bielik, który przyjechał w poniedziałek do Opalenicy, żeby przywitać się z kolegami i trenerem, wypadł na około 9 tygodni z powodu urazu barku, pozostawiając kadrę tylko z dwoma środkowymi obrońcami: Pawłem Bochniewiczem i Mateuszem Wieteską. Dowołany został jeszcze Dominik Jończy z Zagłębia Lubin, ale nie jest tajemnicą, że zaplecze zawodników, grających na tej pozycji jest niestety bardzo wąskie.
Z kolei z wtorkowego treningu wcześniej musiał zejść Paweł Stolarski, który padł na murawę po starciu z Kamilem Pestką. Była obawa, że doszło do złamania kości strzałkowej, ale po badaniach w Poznaniu okazało się, że to tylko stłuczenie golenia prawego podudzia. Tylko i aż, bo Stolarski i tak musiał opuścić zgrupowanie, otwierając tym samym szansę na występ z Gruzją od pierwszych minut – Jakubowi Bartoszowi z Wisły Kraków.
Kolejną utrudnieniem w trakcie pierwszego zgrupowania jest czas. A w zasadzie jego niewielki wymiar, który trener musi wykorzystać do maksimum, aby przećwiczyć z drużyną nowe ustawienie, schematy i zasady funkcjonowania w zespole. Widać jednak, że ta maszyna powoli się dociera i trzeba wierzyć, że cztery dni wspólnej pracy wystarczą, aby w piątek skasować pierwsze trzy punkty w drodze na mistrzostwa Europy.
Jedno jest pewne. Na stadionie w Gorii, czyli w mieście, gdzie poza muzeum Józefa Stalina, nie ma wielu atrakcji – na pewno będzie gorąco. W czwartek słupek rtęci na termometrach zatrzymuje się tu na 35 stopniach Celsjusza. Gruzini mówią wprost – jutro zrobimy wam tu piekło. To nie będzie spacerek.
Jakub Polkowski, Tbilisi