AktualnościReprezentacja młodzieżowa U-20
Stępiński: Jak Dawid pokonał Goliata
Pod wodzą Miłosza Stępińskiego reprezentacja Polski do lat 20 osiągnęła historyczny sukces wygrywając na wyjeździe z Włochami 1:0. 39-letni szkoleniowiec już na spokojnie opowiedział nam o polskiej młodzieży, a także swojej przyszłości w kadrze.
Po raz pierwszy w historii młodzieżowa reprezentacja Polski wygrała na wyjeździe z drużyną Włoch. Patrząc na światowy ranking, to wielki sukces.
Spotkanie przebiegało tak, jak się spodziewałem. Jedyne czego nie przewidziałem, to podyktowane dwie jedenastki, które podarowaliśmy Włochom w pierwszym kwadransie. Na szczęście oba rzuty karne fantastycznie obronił nasz bramkarz. Często bywa, że w słabszym zespole najlepszym zawodnikiem na boisku okazuje się golkiper. Można powiedzieć, że Szromnik miał wtedy „dzień konia”.
Jaki był plan na spotkanie z Italią? Nie miał Pan zbyt wiele czasu, ponieważ został Pan oddelegowany do pełnienia roli pierwszego trenera na ten mecz.
Skupiliśmy się na żelaznej dyscyplinie w obronie, stałych fragmentach i nastawieniu do gry z kontry. Żeby pokonać dwustukilogramowego byka trzeba mieć przede wszystkim pomysł i nie bać się go wprowadzić w życie. W teorii wiedzieliśmy jak pokonać Włochów, natomiast najważniejsze, że zawodnicy uwierzyli, że są w stanie tego dokonać. Co prawda mieliśmy jedynie dwie jednostki treningowe, więc tego czasu na przygotowania było bardzo mało. Chciałbym podziękować Zniczowi Pruszków, który zgodził się rozegrać z nami sparing. Dzięki temu meczowi mogliśmy przećwiczyć konkretne warianty gry. Mecz z Włochami rozpoczęliśmy słabo. Rywale mieli dwa rzuty karne, ale Michał Szromnik kapitalnie je wybronił. Wtedy drużyna uwierzyła, że nic złego nie może im się przydarzyć. To nie było piękne widowisko, a raczej spotkanie Dawida z Goliatem. Byliśmy dobrze zorganizowani i to przyniosło efekty. Sam trener Włochów powiedział, że dawno nie grał z tak dobrze zorganizowaną drużyną w defensywie. Polska reprezentacja nie jest w stanie zagrać otwartego meczu z takim rywalem. Gdy próbowaliśmy zagrać odważniej, to przegraliśmy 1:6 i 0:3.
Zdecydował się Pan na eksperymentalne ustawienie drużyny.
W spotkaniu z Włochami byliśmy pierwszą reprezentacją Polski w historii, która zagrała systemem 1 – 5 – 4 – 1. Jest to ustawienie ultra defensywne, natomiast z przodu graliśmy systemem 3-4-3. Działania w ofensywie miały wykorzystać słabsze strony Włochów, zaś w defensywie musieliśmy neutralizować największe atuty rywali. Długimi fragmentami meczu nam się to udawało. Co ciekawe przegrywaliśmy wiele pojedynków jeden na jeden – według statystyk Corriere Della Sera – na dziewięć pojedynków osiem wygrywali Włosi, zaś my jeden. Statystycznie zawodnik atakujący posiada 60-70 procentową skuteczność takich ataków, więc ta statystyka powinna kształtować się na poziomie trzy do jednego. Widać, jak ogromne dysproporcje techniczne dzielą zawodników z obu krajów. Jestem pełen podziwu dla tych chłopaków, ponieważ zmiany w koncepcji gry nie były intensywnie trenowane. W teorii przedstawiłem założenia, a chłopcy potrafili je zrealizować. Dlaczego? Bo wymagaliśmy od nich wybiegania i walki. To polski piłkarz jest w stanie wykonać. Problemy zaczynają się na poziomie technicznym i gry kombinacyjnej.
Widzi Pan wśród zawodników kadry U-20 potencjalnych kandydatów do gry w pierwszej reprezentacji?
Jeśli chodzi o młodych zawodników, to życie nauczyło mnie jednej rzeczy. Różnią się tym, że w odróżnieniu od starszych piłkarzy potrafią zagrać słabiej, na tym samym poziomie lub lepiej. Starsi gracze potrafią tylko zagrać na tym samym poziomie lub słabiej. Spójrzmy chociażby na Arkadiusza Milika, który jest z rocznika ‘94, a zagrał w meczu z Portugalią, kiedy występowali zawodnicy z rocznika 90-91. W tym spotkaniu zagrał bardzo słabo, kompletnie odstawał. Wszyscy mówili, że się nie nadaje. Ja z kolei podkreślałem, że jest cztery lata młodszy od zawodników występujących w tamtej drużynie. Chodzi mi o to, że żadnego z piłkarzy nie można skreślać na tym etapie kariery. Widzimy, gdzie jest teraz Arek. Zawodnicy, którzy obecnie tworzą kadrę U-20 odstają od najlepszych graczy z krajów czołówki europejskiej. Oni mają tego świadomość, ale nie brakuje im zapału. Wiele zależy od następnych miesięcy, jak potoczą się ich losy w klubach. Najbardziej jednak boli fakt, że polscy piłkarze odstają coraz bardziej pod względem technicznym. Tutaj jest przepaść. Przez cztery lata mojej pracy z reprezentacją obserwuję coraz większy problem z techniką użytkową. Bardzo mnie martwi, że ktoś na pewnym etapie zaniedbał ten element, bo to rzutuje na tak drastyczne dysproporcje między polskim futbolem, a światową czołówką. Nie może tak być w 38 milionowym kraju.
Turniej Czterech Narodów za nami. Wie Pan jaka będzie teraz Pana przyszłość z reprezentacją?
Nie mam pojęcia. Jestem dumny z pracy z reprezentacją i chciałbym ją kontynuować. Podchodzę do tej sprawy zadaniowo. Jeśli otrzymam od władz PZPN kolejne zlecenie, to się go podejmę. Czy będzie to funkcja asystenta, czy tak jak w tym wypadku, pierwszego trenera nie ma dla mnie znaczenia. Chcę po prostu dobrze zrobić to, czego się ode mnie oczekuje.
Skąd pomysł, żeby Pana asystentem na mecz przeciwko Włochom został Karol Bortnik, członek sztabu szkoleniowego Widzewa Łódź?
To był mój świadomy wybór. Współpracowałem z trenerem Bortnikiem i znam jego warsztat. Za czasów trenera Mroczkowskiego w Widzewie miałem możliwość przyjrzeć się pracy, jaką w Łodzi wykonują bracia Bortnik i do tej pory jestem pod wrażeniem ich umiejętności. Oprócz wiedzy, Karol jest lojalny i w pełni oddany swoim obowiązkom. Jako asystent sprawdził się w stu procentach. Szybko zyskał zaufanie zawodników i przyczynił się do tego sukcesu. Kandydatura trenera Bortnika została już zatwierdzona we władzach PZPN i jeśli tylko będę pierwszym selekcjonerem, to w kadrze młodzieżowej chciałbym mieć za asystenta trenera Bortnika.
Rozmawiał Mariusz Woźniak