AktualnościReprezentacja młodzieżowa U-15
Ambasador Gilewicz: Dobry duch kadry
Na początku roku przy każdej z reprezentacji młodzieżowych wprowadzono nową funkcję – ambasadora. Od dwóch tygodni prezentujemy sylwetki byłych wybitnych zawodników, którzy teraz pomagają polskim kadrom. Dzisiaj czas na Radosława Gilewicza. Zapraszamy!
Jest Pan ambasadorem reprezentacji do lat 15. To Pana pierwsza praca trenerska?
Można powiedzieć, że jestem w połowie szkoleniowcem, bo do tej pory byłem ekspertem telewizyjnym. Teraz na życzenie trenera Bartłomieja Zalewskiego zostałem dołączony do sztabu szkoleniowego, z czego jestem bardzo zadowolony. Cieszę się, bo mam możliwość być bardzo blisko drużyny i swoim doświadczeniem mogę pomóc nie tylko trenerom, ale i chłopakom. To oni są przecież najważniejsi.
W trakcie kariery strzelił Pan ponad 130 bramek. Czy współpracując z młodzieżą koncentruje się Pan na treningach z napastnikami?
Napastnicy to moja działka, więc po części tak. Wiadomo, że większą uwagę zwracam na chłopaków grających z przodu. W trakcie kariery byłem pomocnikiem i napastnikiem, więc to normalne. Z drugiej strony patrzę na całą drużynę. Staram się pomagać graczom w różnej formie, między innymi poprzez czynny udział w treningach. Muszę teraz bardzo dbać o sylwetkę i formę fizyczną, żeby jako tako wyglądać przy chłopakach. (śmiech)
Na czym polega Pana praca jako ambasadora?
Przed każdym wyjazdem na zgrupowanie starannie się przygotowuję. Chłopcy nie zwracają się do mnie „Panie ambasadorze”, tylko „Panie trenerze”. Chociaż nie jestem trenerem, to mam pewien wpływ na decyzje podejmowane przez sztab szkoleniowy. Ponadto biorę udział w rozmowach indywidualnych z zawodnikami. Nie mam jednak przydzielonego jednego typu zadań. Można powiedzieć, że jestem tu w roli dobrego ducha kadry. Oprócz pracy na treningach, reprezentuję drużynę podczas spotkań międzynarodowych.
Do tej pory nie korzystało się z doświadczenia byłych zawodników. Jak ocenia Pan pomysł dodania do reprezentacji młodzieżowych specjalisty, jakim ma być ambasador?
Podobna funkcja powinna być dodana do reprezentacji już dawno. Nareszcie się doczekaliśmy! Razem z Andrzejem Juskowiakiem, Darkiem Gęsiorem i Jackiem Bąkiem jesteśmy nie tylko twarzami reprezentacji młodzieżowych, ale także pomocnikami trenerów. Bardzo długo graliśmy w piłkę, więc nasze doświadczenie powinno pomóc młodym zawodnikom. Przez kilkanaście lat kariery zrobiliśmy z kolegami dużo dobrego dla promowania polskiej piłki na świecie. Można powiedzieć, że będąc za granicą, byliśmy ambasadorami Polski. Obecnie jesteśmy pomocnikami trenerów. Nigdy jednak nie staramy się wchodzić w ich kompetencje. To do szkoleniowców należy podejmowanie ostatecznych decyzji. Myślę, że jako ambasadorowie, jesteśmy w stanie dużo wnieść do reprezentacji.
Oprócz sprawowania funkcji ambasadora jest Pan rozchwytywanym ekspertem piłkarskim, komentatorem. Który rodzaj pracy sprawia Panu więcej przyjemności?
Tak naprawdę nigdy nie chciałem być trenerem. Nie widziałem siebie w tym zawodzie. Niedawno skończył się pewien etap w moim życiu, po którym musiałem się zastanowić "Co dalej?". Przecież trzeba coś robić po skończeniu kariery zawodniczej. Jednak po paru zgrupowaniach przyznaję, że praca ambasadora sprawia mi mnóstwo przyjemności. Nie spodziewałem się, że kiedyś tak powiem. Jeżeli trener prosi mnie, abym przeprowadził daną część zajęć, godzę się bez wahania. Na każde zgrupowanie czekam z niecierpliwością. Takie podejście świadczy to o tym, jak bardzo mnie ta praca satysfakcjonuje. Nigdy nie wyobrażałem sobie siebie w takiej roli. Oczywiście fajnie jest być ekspertem, komentować mecze. Jednak tak bardzo wciągnąłem się w tę reprezentację, że ciężko będzie się kiedykolwiek z nią rozstać. (śmiech)
Minęło już pięć lat od zakończenia Pana kariery zawodniczej. Czy wie Pan już na czym chciałby się skupić w przyszłości? Nie chciałby Pan zrobić uprawnień do trenowania młodzieży, skoro sprawia to Panu tyle satysfakcji?
Nie mówię nie, ale nie mogę również powiedzieć, że na pewno wezmę się za szkolenie młodzieży. To jest jeszcze świeży temat, bo niedawno zakończyłem karierę piłkarską. Mam też inne obowiązki, więc na tę chwilę, nie chcę o niczym przesądzać. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. W moim życiu nastąpił właśnie przełomowy moment. Zostałem ambasadorem kadry do lat 15, co może zaważyć na zmianie mojego podejścia do trenowania juniorów. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim, którzy uwierzyli we mnie oraz w to, że poradzę sobie w roli ambasadora. Liczy się tu i teraz. Nie chcę się na razie zastanawiać nad przyszłością.
Czy dużo zmieniło się w sposobie prowadzenia treningów młodzieży od czasów, gdy Pan był juniorem?
Bardzo. Obecnie zwraca się większą uwagę na szczegóły. Piłkarze mają dostęp do wideo analizy. Do ich dyspozycji jest co najmniej trzech, czterech trenerów. Praca z młodzieżą wygląda obecnie dużo bardziej profesjonalnie niż kiedyś. Jeszcze dwadzieścia lat temu każdy zawodnik musiał radzić sobie na swój sposób. W drużynie był jeden trener, któremu ciężko było dokładnie prowadzić drużynę ponad dwudziestu chłopaków. W dzisiejszych czasach, głównie dzięki technologii, szkoleniowcy mają możliwość dokładniejszej obserwacji swoich podopiecznych, a także szybszej komunikacji z trenerami klubowymi. Piłkarze są szczegółowo monitorowani pod względem zachowania, profilu charakterologicznego oraz psychologicznego. Obserwacja prowadzona jest przez trenerów zarówno na boisku, jak i poza nim.
Od chłopców poniżej 15 roku życia nie można jeszcze wymagać tak wielkiego wysiłku fizycznego, jak od starszych zawodników?
Nie ma mowy o nadmiernym przeciążaniu chłopaków, bo podczas zgrupowań mamy ich jedynie na kilka dni. Podczas tak krótkiego okresu możemy jedynie pomóc zawodnikom nadrobić pewne zaległości w przygotowaniu fizycznym lub taktycznym. Młodzi gracze grają w klubach oraz w reprezentacjach okręgów, więc przyjeżdżając na reprezentację, często są już zmęczeni. Rolą trenerów jest monitorowanie kondycji i aktualnej formy danego zawodnika w taki sposób, aby niepotrzebnie go bardziej nie zmęczyć i nie narazić na kontuzję. Trenerowi Zalewskiemu jak na razie bardzo dobrze się to udaje. Jeżeli któryś z piłkarzy jest przemęczony, to automatycznie dostaje jeden dzień odpoczynku, który jest przeznaczony na regenerację.
Czy system szkolenia młodzieży w Austrii jest bardziej zaawansowany od tego w Polsce? Doskonale zna Pan austriackie metody szkolenia młodzieży. W końcu gdy grał Pan w tym kraju, a Pana syn, Konrad, przez osiem sezonów był zawodnikiem juniorów w Austrii Wiedeń i FC Pasching.
Nie widzę dużej różnicy pomiędzy polskim, a austriackim systemem. Jest oczywiście parę rzeczy, które są w obu krajach inne. Kluby z zachodnich lig przy procesie zatrudniania trenerów dużą uwagę zwracają na odpowiednie kwalifikacje. Przede wszystkim bardzo ważne jest, aby do grup młodzieżowych trafiali trenerzy z pasją, którzy są zaangażowani w swoją pracę całym sercem. W Austrii większość grup młodzieżowych ma po dwóch, trzech, a niekiedy nawet czterech trenerów. Ponadto do sztabu szkoleniowego zawsze musi być dołączony psycholog. Dzisiejsza młodzież nie jest łatwa. Juniorom trzeba poświęcać dużo uwagi, mocno ich wspierać. Wydaje mi się jednak, że w Polsce jest coraz lepiej z odpowiednim podejściem trenerów do pracy. Coraz więcej utalentowanej młodzieży pojawia się w akademiach piłkarskich. Piłka nożna w Polsce zdecydowanie się rozwija, wszystko idzie w dobrym kierunku. Jedyne nad czym trzeba nadal popracować, to mentalność chłopaków. Zamiast wierzyć we własne umiejętności, juniorzy większą uwagę zwracają na to, co robi przeciwnik i jak się zachowuje. Należy zastanowić się jak sprawić, aby młodzi zawodnicy czuli się bardziej pewni siebie.
Pański syn jest obecnie zawodnikiem Floty Świnoujście. Czy udziela mu Pan porad dotyczących kariery?
Nie byłoby wobec niego w porządku, jakbym tego nie robił. Nawet jeśli czasami podpowiadam Konradowi, to zawsze ostateczną decyzję podejmuje on sam. Gdy tylko mam możliwość zobaczyć go w meczu, to z chęcią pomagam mu później analizować jego grę. Pokazuję mu wówczas, co zrobił dobrze, a co mógłby poprawić w swoim następnym występie. Chciałbym jednak, żeby syn szedł swoją drogą i sam decydował o karierze. Nie będę mu niczego narzucał. Jest piłkarzem i ciężko trenuje, aby z każdym dniem stawać się coraz lepszy. Bardzo go wspieram w każdej decyzji, nawet gdy nie do końca zgadzamy się w danej kwestii. Taka jest moja rola.
Rozmawiał Aleksander Solnica