FederacjaAktualnościStefan Majewski: W hali łatwo dostrzec „brylanciki” Powrót

AktualnościFederacja

Stefan Majewski: W hali łatwo dostrzec „brylanciki”

 20 / 02 / 18 Autor: PZPN
Stefan Majewski: W hali łatwo dostrzec „brylanciki”

W pierwszej edycji Turnieju o Puchar Prezesa PZPN po zwycięstwo sięgnęły ekipy Zagłębia Lubin (U-11) oraz Pogoni Szczecin (U-12). O przebiegu rywalizacji oraz wnioskach po jej zakończeniu rozmawiamy z Dyrektorem Sportowym Polskiego Związku Piłki Nożnej Stefanem Majewskim.


Pierwszy Turniej o Puchar Prezesa PZPN za nami. Czas na podsumowania, jakie to były według pana rozgrywki?

Cieszę się, że dzieci miały możliwość spotkania się zimą i pogrania w hali. Żyjemy w takim kraju, że w okresie zimowym nie wszystkie kluby mają możliwość skorzystania z takiej okazji. Ważne jest przede wszystkim, żeby dzieci się ruszały. Tutaj miały szansę gry w bardzo dobrze zorganizowanym turnieju. Walczyły w swoich województwach, by spotkać się w finale. Widać było, że poziom jest nieco zróżnicowany. Kilka klubowych akademii ekstraklasy pracuje bardzo dobrze, ale w innych zespołach też można znaleźć wielu wyróżniających się zawodników. To napawa optymizmem, że dzieci chcą grać w piłkę.

Jak oceni pan czysto sportowy poziom rywalizacji?

Byłem pod dużym wrażeniem poziomu, zwłaszcza meczu półfinałowego pomiędzy Pogonią Szczecin a Zagłębiem Lubin. Można powiedzieć, że to był przedwczesny finał. Rzuty karne zawsze są wielką loterią, ale widać było, że swój właściwy potencjał te drużyny pokazały właśnie wtedy, gdy spotkały się w bezpośredniej potyczce. We wcześniejszych spotkaniach oba zespoły miały zdecydowaną przewagę i pewnie zwyciężały. To nie wymuszało na nich gry na pełnych obrotach. Bezpośrednie starcie przyniosło świetne widowisko.

Podczas turnieju wyróżniało się wielu młodych piłkarzy, którzy nie mieli kapitalnych warunków fizycznych. Z czego wynika ich lepsze przygotowanie do gry w hali?

Często podkreślamy rolę zawodników późno dojrzewających. W głównej mierze chodzi jednak o samą specyfikę gry w hali. Zawodnicy wyżsi, bardziej dojrzali, poprzez swoją wagę mają zdecydowanie mniejszą ruchliwość, niż ich słabiej zbudowani rówieśnicy. Gracz o niższej wadze jest bardziej zwrotny, łatwiej mu zmienić kierunek, wystartować do piłki. Dlatego podczas rozgrywek halowych można znaleźć sporo „brylancików”, które można dostrzec.

Oprawy turnieju ich uczestnikom mógłby pozazdrościć każdy młody adept futbolu. Transmisja w internecie, międzynarodowi sędziowie, na trybunach najważniejsze postaci polskiej piłki nożnej, nieustający doping…

To kolejny nasz projekt, na który kładziemy duży nacisk. Rozpoczęliśmy od podbudowania wizerunku i znaczenia Pucharu Polski. Jeszcze kilka lat temu te rozgrywki nie cieszyły się zbyt wielkim prestiżem i zainteresowaniem. Mam nadzieję, że Turniej o Puchar Prezesa PZPN z czasem również nabierze jeszcze większego rozpędu i wskoczymy na taki poziom, że dla każdej akademii udział w turnieju finałowym będzie czymś wyjątkowym. W pierwszej edycji nie wszystkie drużyny juniorskie z klubów ekstraklasy wzięły udział w rozgrywkach, albo nie potraktowały ich zbyt poważnie. Myślę, że to się zmieni i poziom będzie z roku na rok wyższy. W turnieju wyróżniało się kilka zespołów, a pozostałe były na bardzo podobnym, wyrównanym poziomie. Czasami o wyjściu z grupy bądź zwycięstwie w meczu fazy pucharowej decydował łut szczęścia, bo umiejętności były zbliżone.

Rozpatrywana jest opcja zorganizowania letniej edycji tych zawodów?

Raczej nie ma to większego sensu. Mamy świetne rozgrywki „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”, odbywające się pod patronatem PZPN i na nie właśnie kładziemy nacisk. Letnia edycja Pucharu o Puchar Prezesa PZPN byłaby więc niejako imprezą konkurencyjną. W lecie również mocno działamy, choćby przez Akademię Młodych Orłów, mogłoby zrobić się tego za dużo.

Prezes Zbigniew Boniek otwarcie mówił, że w niektórych przypadkach brakowało mu nieco zadziorności u zawodników. Zgodzi się pan z tym zdaniem?

Najczęściej zdarzało się to w momentach, gdy drużyna przegrywała. Lekkie popchnięcie, lot na parkiet i płacz. Warto jednak zauważyć, że w momentach, gdy walka trwała na całego, jak choćby we wspomnianym meczu Pogoni z Zagłębiem, nikt nie myślał o udawaniu i położeniu się na parkiecie. Wraz ze wzrostem poziomu takie rzeczy będą coraz rzadsze. To była pierwsza edycja, wielu zwróciło uwagę, że czasami dzieci wręcz przesadzały. Jeżeli będzie się o tym mówiło i dotrze to do świadomości, unikniemy takich sytuacji. Inna sprawa, że niektórzy grali pierwszy raz w hali na turnieju o takiej randze. Do krótkotrwałego bólu, który na pewno się pojawiał, dochodziły emocje, czasem frustracja i poczucie bezradności. Będziemy nad tym pracować.

Rozmawiał Emil Kopański

Regulamin Newslettera
pobieranie strony...
Newsletter - zapisz się!
regulamin
Zapisz się
Wideo