AktualnościFederacja
Reakcja godna wielkiego lidera! Zwycięstwo z Czarnogórą!
Ostrzegano przed racami, petardami i ostrymi wślizgami, ale sztab i reprezentanci Polski skutecznie przez ostatni tydzień tłumili jakiekolwiek negatywne emocje. Nawet udało się przezwyciężyć trudniejszy moment, jeszcze raz zaatakować i pokazać determinację godną zdecydowanego lidera swojej grupy. Biało-czerwoni pokonali Czarnogórę 2:1 i są z sześciopunktową przewagą i wielkim kapitałem na półmetku eliminacji liderem grupy E.
Krok poczyniony w Podgoricy był jak ten przy rzucie wolnym Roberta Lewandowskiego z czterdziestej minuty. Z przyspieszeniem, wyczekaniem i decydującym uderzeniem. Ale zanim o golu kapitana warto wspomnieć o tym, że już w pierwszych chwilach biało-czerwoni mogli zaskoczyć gospodarzy. Najpierw Lewandowski świetnie przerzucił piłkę obok siebie, wprost na wbiegającego skrzydłem Kamila Grosickiego. Ten jeszcze przyjął, wyczekał na korzystniejszy moment i uderzył, ale Mladen Bożović obronił. Po chwili golkiper nie miałby nic do powiedzenia, gdyby piłka po woleju Kamila Glika leciała od wewnętrznej, a nie zewnętrznej strony słupka.
Po tej mocniejszej pobudce Czarnogórcy spróbowali sprawdzić naszą obronę dłuższymi podaniami na połowę Polaków. Pierwsze piłki udało się biało-czerwonym zebrać, ale po jednej z przebitek gospodarze wywalczyli stały fragment. Dla nich każdy taki moment to okazja do dośrodkowania, dla kibiców niemal święto narodowe. I ich pragnienia niemal się spełniły, gdy po powrotnej wrzutce na długim słupku Fatos Beciraj uderzył głową, ale Łukasz Fabiański nie dał się zaskoczyć.
Kolejny kwadrans był momentem zwolnienia, zatrzymania się, choć jeszcze w trzydziestej minucie Piotr Zieliński powinien wykończyć składną akcję Polaków. Znów Lewandowski dobrze rozegrał, po lewej stronie sprintem ruszył Grosicki i płasko, wzdłuż bramki dograł do rozgrywającego, który tego podania się najwyraźniej nie spodziewał, bo zamiast strzelać próbował przyjąć piłkę i obrońca zdążył jeszcze skutecznie zareagować.
Zanim też przyszedł moment radości, kibice biało-czerwonych musieli wstrzymać oddech – po wysokim przyjęciu piłki Lewandowski już składał się do strzału, gdy nakładką zaatakował go Savić. Wyglądało to bardzo podobnie do faulu ze Szkocją sprzed dwóch i pół roku, gdy rywal złamał napastnikowi ochraniacz i zrobił dziurę w nodze. Tym razem kapitan Polaków zwijał się na murawie tylko przez chwilę, chwilę na tyle długą, by Grosicki zdążył wymienić niedopompowaną piłkę. Detal, ale możliwe, że na miarę asysty, bo Lewandowski podniósł się, ustawił do strzału i w charakterystycznym dla siebie stylu posłał ją nad murem i obok słupka. Bożović nawet się nie ruszył.
Poza jedną akcją Czarnogórcy nie byli w stanie przenieść akcji na dłużej pod pole karne Fabiańskiego. Niespecjalnie im na tym zależało, brakowało ich akcjom składności, a w środku pola szybsi i bardziej agresywni byli Polacy. Niestety wrócił problem biało-czerwonych – rozprężenie. Nastąpiło ono po dwóch niewykorzystanych sytuacjach Lewandowskiego. Takich, gdy wydawało się, że bramka paść musi. Gospodarze wyratowali się i odpowiedzieli.
Odpowiedzieli skutecznie, a Polakom sytuacja wymknęła się spod kontroli. Pozwolili zepchnąć się pod własną bramkę, a potem nie zareagowali przy dośrodkowaniu – dwóch wbiegających rywali było na spalonym, ale ten trzeci, Stefan Mugosa, już nie i to on pokonał Fabiańskiego. To nie był koniec złych informacji: gospodarze atakowali, polski golkiper wypuścił piłkę przy kolejnej wrzutce, a Glik po przepychance obejrzał żółtą kartkę i nie zagra z Rumunią. Polacy bardzo potrzebowali nowego impulsu, uspokojenia nerwów i ataków.
Adam Nawałka posłał na boisko Łukasza Teodorczyka i już samo pojawienie się drugiego napastnika zepchnęło rywali do głębokiej defensywy. A za rozegranie wziął się Piotr Zieliński, cierpliwie tkając akcję w po 80. minucie – od lewej do prawej i tak kilka razy. W końcu tak rozprowadził ich swoją cierpliwą grą, że z prawej strony mógł za linię obrony wbiec Łukasz Piszczek. Biegł na długie, górne podanie, wydawało się, że bramkarz zdąży a obrońca z trudnej sytuacji niewiele zrobi. Ale uderzył nad Bożoviciem i to tak precyzyjnie, że piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki.
26 marca 2017, 20:45 – Podgorica
Czarnogóra – Polska 1:2 (0:1)
Bramki: Stefan Mugoša 63 – Robert Lewandowski 40, Łukasz Piszczek 82
Czarnogóra: 1. Mladen Božović - 23. Adam Marušić (90, 9. Mirko Vučinić), 15. Stefan Savić, 2. Aleksandar Šofranac, 22. Filip Stojković - 16. Damir Kojašević (81, 20. Mirko Ivanić), 19. Aleksandar Šćekić (86, 14. Luka Đorđević), 4. Nikola Vukčević, 10. Stefan Mugoša, 7. Marko Vešović - 11. Fatos Bećiraj.
Polska: 22. Łukasz Fabiański - 20. Łukasz Piszczek, 15. Kamil Glik, 2. Michał Pazdan, 3. Artur Jędrzejczyk - 16. Jakub Błaszczykowski, 5. Krzysztof Mączyński (90, 4. Thiago Cionek), 8. Karol Linetty (78, 14. Łukasz Teodorczyk), 19. Piotr Zieliński, 11. Kamil Grosicki (90, 17. Sławomir Peszko) - 9. Robert Lewandowski.
Żółte kartki: Savić, Mugoša, Vešović, Šofranac - Glik.
Sędziował: Viktor Kassai (Węgry).