AktualnościFederacja
Dariusz Zjawiński – Powrót króla
Nie było go w ekstraklasie przez siedem sezonów. Po nieudanej przygodzie w Legii i Odrze Wodzisław znalazł się na piłkarskim zakręcie. Jednak pomoc przyszła z Ząbek – to tam Dariusz Zjawiński występował przez dwa lata, zostając w poprzednich rozgrywkach najlepszym strzelcem zaplecza ekstraklasy. Znakomitą postawę 28-letniego zawodnika dostrzegła Cracovia, w której napastnik występuje od tego sezonu. Obrońcy T-Mobile Ekstraklasy strzeżcie się – nadchodzi król strzelców I ligi.
21 lipca, Zabrze. O godzinie 18:00 Cracovia rozpoczęła sezon T-Mobile Ekstraklasy od wyjazdu do Zabrza, gdzie zmierzyła się z Górnikiem. W klubie z Krakowa zawitało NOWE – nowy trener wprowadził nowe ustawienie i korzysta z nowych zawodników. Wśród nich jest Dariusz Zjawiński – król strzelców I ligi z poprzedniego sezonu. 28-letni napastnik wystąpił przez całe spotkanie, ale nie pomógł swojej drużynie – Zabrzanie pokonali przyjezdnych 2:0. – Początek ligi nie był w naszym wykonaniu najlepszy. Przegraliśmy spotkanie dwoma bramkami, ale aż tak tragicznie nie było – stwierdza Zjawiński, po czym dodaje: – W drugiej połowie nasza gra wyglądała lepiej, ale co z tego, jak nie wykorzystaliśmy okazji strzeleckich. To dopiero pierwsza kolejka, ale szkoda, że do Krakowa wróciliśmy bez punktów.
Kraków piękny, ale wolę zostać w domu
Od tego sezonu Dariusz Zjawiński występuje w Cracovii z numerem 9. W swoim poprzednim klubie – Dolcanie Ząbki – występował z „dychą” na plecach, jednak ta w drużynie z Krakowa należy do pomocnika Mateusza Cetnarskiego. Nowy nabytek klubu z ulicy Kałuży już na wstępie rozmowy podkreśla różnice w organizacji klubu ekstraklasowego i pierwszoligowego. – Przyznam, że I liga mocno odstaje od klubów ekstraklasy; zarówno pod kątem finansowym, jak i zaplecza piłkarskiego. Właściwie nie muszę się ruszać z klubu – na miejscu mamy treningi, posiłki czy siłownię. Sprawy organizacyjne mnie nie interesują. Jedyne o czym myślę, to jak najlepsza dyspozycja na treningach.
Po dwóch latach Zjawiński zmienił otoczenie i podwarszawskie Ząbki zamienił na malowniczy Kraków, jednak, jak sam przyznaje, dawna stolica Polski nie robi na nim wielkiego wrażenia. – Kraków jest przepiękny, ale ja i tak nie jestem zwolennikiem wypadów na miasto, a w szczególności jego nocnego życia. Wolę posiedzieć w domu i spędzić czas z rodziną. Plus Krakowa jest taki, że wraz z żoną szybko znaleźliśmy mieszkanie, a przede wszystkim… przedszkole dla dziecka.
Stary-nowy trener
Były zawodnik m.in. Legii Warszawa, Odry Wodzisław i wspomnianego Dolcanu miał ułatwione wejście do szatni za sprawą nowego trenera Cracovii, Roberta Podolińskiego, z którym pracował już w … Ząbkach. – Dobrze się czuję w Krakowie, bo mogę znów pracować z moim starym-nowym szkoleniowcem. Dużo pomógł mi też Krzysiek Pilarz, którego znam jeszcze z czasów gry w Odrze.
Piłkarz urodzony w Ożarowie podkreśla jednak, że na jego transfer do Cracovii nie miał wpływu trener Podoliński, a znakomita dyspozycja w pierwszej lidze. – Zanim trener dostał propozycję pracy w Cracovii, ja już wcześniej miałem informacje o konkretnym zainteresowaniu klubu moją osobą. Właściwie na trzy kolejki przed końcem poprzedniego sezonu I ligi, wiedziałem, że wreszcie wracam do ekstraklasy.
Nowy piłkarz Cracovii jest pewien swoich umiejętności i deklaruję, że jego celem jest wywalczenie miejsca w podstawowej jedenastce. – W meczu z Górnikiem zagrałem pełne 90 minut i cieszę się, że trener obdarzył mnie zaufaniem. Przy ustawieniu preferowanym przez trenera Podolińskiego szansę gry mają dwaj zawodnicy. Zasługuję na występy od pierwszej minuty, ale już widzę, że szykuje się ostra walka na treningach – deklaruje.
Legia? Kawał piłkarzy, kawał charakterów
Pod koniec października 2006 roku Górnik Łęczna wygrał z Odrą 2:0. Zespołowi z Wodzisławia nie pomogła zmiana z 75. minuty meczu, gdy na boisku pojawił się niespełna 20-letni Dariusz Zjawiński. Był to ostatni występ wychowanka Ożarowianki Ożarów Mazowiecki w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Zjawiński do Wodzisławia trafił wiosną 2006 roku. Wcześniej napastnik był zawodnikiem Legii Warszawa, jednak stolicy nie zawojował – w klubie z ulicy Łazienkowskiej rozegrał tylko osiem spotkań. – W Legii zaliczyłem epizod, ale nie traktuję tamtego okresu w kategoriach utraconej szansy. W Warszawie pod wodzą trenera Wdowczyka dostałem kawał nauki, w końcu należałem do drużyny przyszłego mistrza Polski – wspomina.
W sezonie 2005/2006 ówczesnej Orange Ekstraklasy, Legia została najlepszym zespołem w kraju. Zjawiński był w stolicy tylko w trakcie rundy jesiennej rozgrywek, ale do dziś wspomina wyjątkową atmosferę w szatni warszawskiego klubu. – W tamtym czasie Legia miała niesamowitą drużynę. Tylu mocnych charakterów w jednej szatni już nigdy więcej nie widziałem. Na Łazienkowskiej grali przecież Łukasz Surma, Artur Boruc, Wojciech Szala, Piotrek Włodarczyk, Tomek Jarzębowski, czy Aleksandar Vuković. Kawał piłkarzy, ale też kawał charakterów – wspomina Zjawiński.
– Czego mi zabrakło w Legii? Doświadczenia, ale też zdecydowanie umiejętności – odpowiada sobie na pytanie i dodaje: – Tak sobie teraz myślę, że podpatrywałem z bliska najlepszych piłkarzy w Polsce. W składzie Legii byli przecież świetni zagraniczni gracze oraz reprezentacji naszego kraju. Trener Wdowczyk znakomicie potrafił poradzić sobie z naszą grupą. To atmosfera drużyny dała jej mistrzostwo Polski.
A ratunek przyszedł z Ząbek
Po epizodzie w Warszawie i nieudanej przygodzie z Odrą było już tylko gorzej. Wiosnę sezonu 2006/2007 Zjawiński spędził w Świcie Nowym Dworze Mazowieckim. Jak się później miało okazać, pozostał w tym klubie aż do 2012 roku. – To była tylko i wyłącznie moja głupota. Nie da się tego inaczej nazwać, bo jak można było w moim wieku podpisać kontrakt na tak długi okres – wyznaje i przypomina: – Generalnie istniała umowa z władzami klubu, że w razie dobrej oferty, będę mógł odejść z zespołu. Były to jednak tylko i wyłącznie słowa. W pewnym momencie Arka Gdynia pytała o mnie, ale nagle okazało się, że Świt chciał za mnie kosmiczne pieniądze. W efekcie tego tak naprawdę nigdy nie byłem na sprzedaż.
Okres w Nowym Dworze Mazowieckim napastnik nazywa „porażką” i nie ukrywa, że na piłkarski ratunek wyszedł mu Robert Podoliński i prowadzony przez niego Dolcan. – W Ząbkach wróciłem z futbolowego zakrętu. Z trenerem znaliśmy się jeszcze z pracy w juniorach Legii Warszawa, więc w od razu się dogadaliśmy – wspomina.
Swoje drugie piłkarskie życie Zjawiński odnalazł w Dolcanie – w sezonie 2013/2014 został królem strzelców I ligi z 21 bramkami na koncie. Zespół z Ząbek ostatecznie nie awansował do ekstraklasy, ale z 60 trafieniami był najbardziej bramkostrzelną drużyną zaplecza ekstraklasy. – To był niesamowity sezon i najlepszy w mojej karierze. Wiele zawdzięczam Dolcanowi, ale teraz liczę na jeszcze więcej.
Na pytanie, jaki jest nowy trener Cracovii, Zjawiński odpowiada: – Specyficzny. Trener Podoliński ma swoje zdanie i czasem ciężko z nim wchodzić w jakąkolwiek polemikę. Z drugiej strony jest jednak osobą pozytywną i otwartą na innych. Co istotne, nie obraża się na każde złe słowo i potrafi pogadać z każdym.
Epilog
26 lipca, Kraków. O godzinie 20:30 dojdzie do starcia Cracovii z aktualnym mistrzem Polski Legią Warszawa. – Podchodzę do tego spotkania, jak do każdego innego. Skupiam się tylko na pokonaniu Legii. Nie wiem, czy nam pomoże, że zespół ze stolicy jest w dołku. W tej lidze każdy jest do pokonania, więc po prostu liczymy na trzy punkty – zapowiada nowy nabytek Cracovii.
– Z aktualnej kadry Legii znam jedynie Kubę Rzeźniczaka i Marka Saganowskiego. Trochę późno wróciłem do ekstraklasy, czasy się zmieniły, ale mam 28 lat i jest to najlepszy wiek na grę na tym poziomie rozgrywek. Jestem zdrowy, czuje się dobrze i jestem dobrej myśli – inaczej nie miałbym czego szukać w T-Mobile Ekstraklasie – kończy król strzelców zeszłego sezonu I ligi.
Cezary Jeżowski